Co lubiliście robić jako dzieci? Gdy nikt się Wami nie zajmował, zabawek było mało, telewizji prawie wcale, a czasu pod dostatkiem?
Co malowaliście, wymyślaliście, budowaliście? Jakie historie przewijały się przez Wasze głowy?
Dlaczego o to pytam? Bo wielu ludzi sukcesu twierdzi, że to klucz do spełnienia. Coś, co zostało w nas przygaszone przez szkołę, rodzinę, społeczeństwo, normy i tzw. “bulshit rules” typu “taki już jest świat, więc się dostosuj“…
Na początku listopada wspominaliśmy naszych bliskich, których już nie ma z nami. Ja od ponad 30 lat wspominam babcię, która była w moim życiu zaledwie 10 lat.
Gdy jeździłam do Niej na ferie zimowe, wymyślaliśmy wraz z kolegą gry planszowe.
Nic wielkiego – ot – zwykły tor narysowany ołówkiem, z różnymi pułapkami i niespodziankami, pionki i kostka z plasteliny. Kartka, plastelina, ołówek – zabawa cały dzień!
A następnego dnia można było wymyślić nową grę – oczywiście na tych samych banalnych zasadach, ale i tak mieliśmy frajdę!
***
Po wielu latach, po studiach, znowu po mojej głowie zaczęły krążyć pomysły na grę planszową. Chciałam by była prosta jak Monopol (chyba najpopularniejsza gra świata), ale nie tak banalna (rzucasz kostką, idziesz do przodu).
Często wtedy u mnie bywał mój brat cioteczny (w niektórych częściach Polski zwany raczej kuzynem) – Łukasz – i razem przesiadywaliśmy całymi godzinami nad grą o nazwie “Sukces”.
Najpierw komplikowaliśmy ją do maksimum! ? Kupowaliśmy GPS i namiot, aby potem krok za krokiem eliminować zbędne reguły i elementy. Pierwsza opracowana wersja była jednak zbyt… łagodna. Brakowało interakcji z przeciwnikiem, elementu bezpośredniej rywalizacji. Wtedy to nawet pokazałam ją Wojciechowi Cejrowskiemu, ale się…. znudził.
Dlatego znowu przysiedliśmy nad grą i opracowaliśmy zasady wprowadzające rywalizację (zablokuję cię, hehe!). I w rezultacie powstała naprawdę niezła gra!
Nawet próbowałam zainteresować nią jakieś firmy, ale niestety (a może stety? :)) bez skutku. “Sukces” został odłożony na półkę z zamiarem wydania jej kiedyś samodzielnie. Nie odpuszczę! Bo niby dlaczego? “Harrego Pottera” też nikt nie chciał wydać: “paaaaniii, kto teraz będzie czytał o jakichś czarodziejach????“…
Minęło kilka kolejnych lat.
Dostałam zlecenie przygotowania grafiki do gry “Gringo” wydawanej przez Grannę na licencji francuskiej, pod patronatem Wojciecha Cejrowskiego. Gra… nie zrobiła na mnie wrażenia, choć to był podobno hit. Wtedy wykluła się myśl: “Ale by było fajnie wymyślić grę Boso przez świat!“.
I ta myśl towarzyszyła mi kilka kolejnych lat.
Zupełnie nie wiedziałam jak to ugryźć.
Chciałam, by odbywała się na mapie świata, by nawiązywała do programów telewizyjnych “Boso”.
Myślałam o jakimś handlu wymiennym zasobami, o których opowiada w tych programach Wojciech Cejrowski: wanilią, mahoniem, szmaragdami… Ale tego było za mało, bo oprzeć na tym jakieś sensowne zasady. Wtedy przestawałam o tym myśleć i pozwalałam, by pomysł sam do mnie przyszedł. Nie naciskałam.
Czasami pojawiała się jakaś myśl, ale to nadal nie kleiło się w sensowną całość. Czekałam.
***
Aż pewnego dnia, na dzień przed wyjazdem do Krakowa na wydarzenie motywacyjne “Życie bez ograniczeń 2” (1 października 2016) nagle coś mi zabłysło w głowie! Szybko naszykowałam sobie szkic mapy świata i jakieś potrzebne informacje. Następnego dnia spędziłam całą drogę z Łodzi do Krakowa obłożona papierami i próbując w głowie ogarnąć to ruch jednego gracza, to drugiego, dochodząc do wniosku, że generalnie ma to sens! Wreszcie jakaś baza!
Patrząc z perspektywy czasu ten pierwszy pomysł był tak prymitywny, że właściwie niewiele z niego zostało w finalnej wersji. Ale od tego momentu prace nad grą mocno przyspieszyły.
Zaczęło się od poszukiwania skojarzeń z całego świata. Okazało się to trudnym wyzwaniem, bo o ile np. z Włochami mamy całą masę różnych skojarzeń – zarówno cywilizacyjnych, przyrodniczych, kulinarnych itd. to większość państw nie kojarzy nam się zupełnie z niczym, a o wielu to nawet nie wiemy, że istnieją…
W rezultacie łapałam się każdej ciekawostki, np. zbierając też kraje i terytoria pod jurysdykcją Korony Brytyjskiej, ale ten pomysł szybko odłożyłam na wydanie brytyjskie :)) Polacy się tym raczej nie interesują ?
Wyszukałam prawie 1000 skojarzeń, informacji i ciekawostek
z kategorii takich jak znane budowle, atrakcje przyrodnicze, wielkie góry, rzeki, jeziora, pustynie, kaniony, znani ludzie, grupy etniczne, charakterystyczna muzyka, taniec, potrawy i napoje, w końcu stolice, no i oczywiście miejsca omawiane w programach “Boso przez świat”.
Potem zaczęło się sukcesywne usuwanie zbyt wydumanych, mało znanych pozycji z mojej długiej listy.
Powoli ewoluowała też plansza (mapa) i sposoby poruszania się po niej.
Aż w końcu latem 2017 roku pokazałam ją Wojciechowi Cejrowskiemu. Tym razem pomysł chwycił, choć widać było, że gra wymaga sporo modyfikacji…
Potem były już tylko zmiany, testy, zmiany, testy…
W międzyczasie gra była wysłana do testerów z Warszawy, którzy wnieśli kilka bardzo istotnych uwag. Kolejne uwagi (kilka wersji później) zgłosili testerzy z Trefla. Większość również została wzięta pod uwagę – np. skróciły się przejścia przez oceany, doszła kategoria Wyspy do kart skojarzeń, itd.
Moje wspomnienia z wakacji: mąż z dzieckiem w basenie, a ja ślęczę nad którąś już wersją planszy opracowując kolejny raz trasy – by miały w optymalnej wersji równą długość i by żadne punkty się nie powtarzały. (potem było jeszcze kolejnych kilka takich opracowań)
Przy każdej rozgrywce obserwowaliśmy zachowanie innych graczy. Gdy o coś pytali regularnie, uznawaliśmy, że trzeba to zmienić / uprościć / wyklarować. Gdy ignorowali jakieś reguły, uznawaliśmy, że są zbędne lub bez sensu. Gdy okazało się, że gracze, którzy pierwsi skończyli, nadal angażują się w grę, dodaliśmy drugą wersję zwycięstwa, która umożliwia wszystkim graczom rozgrywkę do końca. Zaś gdy zabrakło opcji jakiegokolwiek powstrzymania “szczęściarza” przed rajdem do zwycięstwa, wpadliśmy na pomysł “niespodzianek w podróży”.
I za każdym razem kolejne testy i rozgrywki i kolejne obserwacje…
***
A gdy wreszcie wydawało się, że gra jest gotowa…
zaczął się długi proces opracowania graficznego. A musicie wiedzieć, że z Wojciechem Cejrowskim nie ma kompromisów. Dopiero, gdy coś jest po prostu NIEWYKONALNE, albo tak totalnie nieopłacalne, że w rezultacie niewykonalne – odpuszcza. Tyle, że większość jest wykonalna; pracochłonna… czasochłonna… kosztochłonna, ale wykonalna.
I tak plany wydawnicze obsunęły się z wczesnego lata na jesień, kiedy to fabryka gier wydłużyła termin produkcji z zakładanych 6 tygodni na jakieś 14.
A co z tego wynikło to już wiecie: gry ujrzą światło dzienne po połowie grudnia, recenzji gotowych gier nie ma, za co obrywamy co rusz po głowie, a my siedzimy z obgryzionymi paznokciami wznosząc modły, by zdążyły dotrzeć pod choinkę i by gra spodobała się odbiorcom.
Bo na tym, byście po prostu mieli fajną rozrywkę, która często gości w Waszych domach, zależy nam najbardziej.